Hanna Zawa-Cywińska – życie i twórczość

Galeria Retroavangarda prezentuje grafiki i malarstwo wybitnej artystki Hanny Zawy-Cywińskiej na 22. Warszawskich Targach Sztuki. Poniżej przedstawiamy krótki życiorys artystki oraz teksty znanych polskich historyków sztuki.
Hanna Zawa-Cywińska – życie i twórczość
Esej Andrzeja Matyni

Bożena Kowalska o twórczości Hanny Zawy-Cywińskiej
Marek Bartelik o Hannie Zawie-Cywińskiej

Życie i twórczość

Hanna Zawa-Cywińska (ur. 1939 w Łomży) – polska artystka współczesna. Studiowała biochemię i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, a po wyjeździe z Polski w 1967 roku kształciła się w dziedzinie reklamy i grafiki w Nowym Jorku – w Fashion Institute of Technology oraz na State University of New York w Purchase, gdzie w 1981 roku uzyskała dyplom. W USA rozpoczęła działalność artystyczną, związaną z kręgiem twórców op-artu i sztuki geometrycznej, współpracując m.in. z op-artowymi malarzami polskiego pochodzenia, Richardem Anuszkiewiczem i Julianem Stańczakiem. Podczas pobytu i pracy w Nowym Jorku została jedną z założycielek Polish American Artists Society.

Od lat 80. współpracowała z Bożeną Kowalską oraz Gerardem Blumem-Kwiatkowskim, uczestnicząc w licznych wystawach i plenerach artystycznych. W 1987 roku miała pierwszą indywidualną wystawę w Warszawie, a od 1991 roku aktywnie uczestniczy w życiu artystycznym w Polsce. W latach 1994–2004 mieszkała i tworzyła w Szwajcarii, działając w stowarzyszeniu VISARTE, a w latach 2004–2018 – w Paryżu i Warszawie.

Zawa-Cywińska ma na koncie ponad 50 wystaw indywidualnych i udział w ponad 150 pokazach zbiorowych w Europie, Stanach Zjednoczonych, Japonii i Brazylii. Jej prace znajdują się w zbiorach wielu światowych muzeów, m.in. National Museum of Women in the Arts w Waszyngtonie, Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi, MIT Museum w Cambridge i Tucson Museum of Fine Arts. Otrzymała m.in. nagrodę Art Directors Club w Nowym Jorku. Jej dzieła trafiły również do kolekcji Fundacji Davida Bermanta, która gromadzi prace łączące światło i dźwięk.

Do najbardziej znanych cykli artystki należą I-Ching oraz Flirt z Kandinskim. W tym drugim Zawa-Cywińska zestawiła własne linoryty z fragmentami litografii Wassilego Kandinskiego, tworząc dialog z mistrzem abstrakcji. Kompozycje z tego okresu łączą rytmiczne struktury z intensywnym kolorem oraz duchową refleksją nad naturą sztuki.

Wybrane grafiki z cyklu „Flirt with Kandinsky”: 

Esej Andrzeja Matyni z okazji otwarcia wystawy Hanny Zawy „Works on paper – Cykl: Flirt z Kandinskim” w Galerii „Andre Zarre” w Nowym Jorku. Marzec 1990.

W roku 1944, gdy umierał Wassily Kandinsky, Hanna Zawa-Cywińska miała pięć lat. Kandinsky otworzył w malarstwie amerykańskim pewną epokę. Dzięki pośrednictwu Hansa Hofmann’a, który w roku 1930 przenosi się z Niemiec do Stanów Zjednoczonych, wypłynął na całą generację abstrakcyjnych ekspresjonistów. Jego idea koloru wyzwolonego, wyrwanego z więzów zgodnie z „koniecznością wewnętrzną”, znalazła na gruncie amerykańskim wielu zwolenników. Ale, gdy Hanna Zawa-Cywińska zaczęła tworzyć, w sztuce zapanowały inne tendencje. Programowo odchodzono od wszelkich malarskich reguł głosząc nonszalancko hasło, że dziełem sztuki jest wszystko, co stworzy artysta a artystą może być każdy. Z biegiem czasu w sztukę wkracza technika i jej odpady. Arman wypełnia swoje obiekty starymi lampami radiowymi, a Tinguely porusza jarmarczne elementy swoich rzeźb przemysłowo wmontowanymi motorkami i silnikami. Powstają obiekty neonowe. Nie ominął ten nurt twórczości Hanny Zawy-Cywińskiej. Kable elektroniczne miała wszak pod ręką, jako że mąż artystki jest elektronikiem. Z kolorowych kabli tworzy Cywińska duże, dwupłaszczyznowe obiekty z rytmiczną strukturą tychże kabli rozpiętą w odległości kilku centymetrów przed tłem obrazu. Widz patrząc doznaje złudzenia ruchu, ale jednocześnie wmontowane w obrazy urządzenia elektroniczne reagują na obecność widza efektami akustycznymi.

Komputerem zaczęła się posługiwać artystka również przy pracy nad grafikami. Komputer na grafikach wyciskał misterny, strukturalny relief, który spływał na płaszczyznę grafiki za spontanicznie kładzionymi aplikacjami z kolorowych papierów.

Spontaniczny gest ręki i automatyzm komputerowego rysunku stwarzał poetykę, która symbolizowała niejako naszą współczesną cywilizację. Jednocześnie owe spontanicznie wyrywane i przyklejane nieregularne formy kolorowych papierów, które przypominały czasami formy biologiczne, a innym razem zbliżały się do kształtu geometrycznych figur, ujawniały tęsknotę do wyzwolenia koloru.

W życiu bywają liczne przypadki, ale w twórczości prawie nigdy. Hanna Zawa-Cywińska trafia na litografię Kandinsky’ego. Oczywiście w pewnym sensie sprawił to przypadek, ale jednocześnie twórczość Cywińskiej podążała ku temu spotkaniu. Litografie są niesygnowane i najprawdopodobniej wszystkie robione są z obrazów. Być może w tym czasie, gdy odbywała się wystawa prac Kandinsky’ego zimą na przełomie 1935 i 1936 roku, lub też w roku 1945, gdy miała miejsce również w Nowym Jorku wielka retrospektywa jego twórczości. Obrazy pochodzą niewątpliwie z okresu po 1920 roku, gdy w jego kompozycje wkraczają elementy geometryczne, jak odcinki linii prostych, fragmenty kół, kwadratów trójkątów, a później układy koncentryczne z przewagą elementów kulistych. Kandinsky był przekonany, że między kolorem a formą zachodzi stały stosunek, a jednocześnie wierzył, że każda forma ma treść wewnętrzną.

Chaos obrazów Kandinsky’ego jest uporządkowany, gdyż artyście nie chodziło o wyzwolenie automatów, ale o zharmonizowanie działania dla wyrażania sił kosmicznych, ponadzmysłowych. Uświadomił sobie wówczas, że przedmioty konkretne szkodzą jego malarstwu. Wszedł w malarstwo abstrakcyjne. To malarstwo pod koniec życia się nieco zmieniło balansując na wątłej granicy, która dzieli poetycką intuicję od naukowej dedukcji.

Czyż mogła sobie znaleźć Cywińska lepsze medium? Wprowadza więc perfekcyjnie wybrane fragmenty obrazów Kandinsky’ego w swoje linoryty, tak jak robią to postmoderniści. Aranżuje płaszczyznę finezyjnie, aby „zabrzmiał” kolor. Słyszymy jego brzmienie. Odczuwamy żarliwość plamy czerwieni podobnie jak Kandinsky, który widział w niej dojrzałość zwróconą zawsze do wnętrza, dla której zewnętrzność się nie liczy. Kolor bowiem, co wiemy już dzisiaj z badań naukowych, a co Kandinsky przeczuwał intuicyjnie, nie jest tylko sprawą podrażnienia siatkówki lecz angażuje całą naszą sferę biopsychiczną. Grafiki Hanny Zawy-Cywińskiej są perfekcyjne i wyrafinowane. Nie uwierzyła artystka w głoszony przez niektórych katastroficznych teoretyków koniec sztuki. Nie uwierzyła również w upadek idei piękna, która to idee programowo przez jakiś czas lekceważono. Chociaż po doświadczeniach sztuki XX wieku zapewne nie jest skłonna ograniczyć formuły malarstwa do definicji Poussina, który mówił, że „malarstwo nie ma innego celu jak radość i delektacja oczu.” Taki pogląd był niemożliwy do zaakceptowania zarówno przez Kandinsky’ego, jak również nie przekonuje Cywińskiej. Być może łączy ich ów słowiański mistycyzm, który nigdy nie pozwoli sprowadzić artystom naszego kręgu kulturowego sztuki do jednej z form zabawy.

Andrzej Matynia, Marzec 1990


Bożena Kowalska w książce pt. „Twórcy postawy” –  o twórczości Hanny Zawy-Cywińskiej

We wszystkich pracach Zawy-Cywińskiej: w grafice, malarstwie i w innych rodzajach poszukiwań, występuje pewien formalny element, który je łączy. Ponieważ zmienia on wciąż swój kształt, nie jest na pierwszy rzut oka rozpoznawalny. Określa jednak istotę jej twórczości. Stanowi o jej indywidualnych cechach. Nie bierze się bowiem z nabytych wzorców, ale osadzony jest głęboko w strukturze osobowościowej artystki. Tym elementem formalnym czy – precyzyjniej określając – sposobem formalnego budowania kompozycji, jest zasada stosowania w nich dwóch zróżnicowanych charakterem, nakładanych na siebie warstw. Powstaje pytanie, na ile jest to działanie świadome, a na ile kierowane intuicją. Niezależnie wszakże od mechanizmu sprawczego jest jednak ustawiczne i konsekwentne. Jeśli zaś pod tym kątem prześledzić kolejne fazy czy cykle prac występujące w twórczości artystki, to okaże się, że ta zasada dwuwarstwowości posiada jedną jeszcze stałą właściwość: warstwa wierzchnia we wszystkich pracach, niezależnie od techniki, jest jakby przesłoną, która poprzez prześwity w niej, wycięte otwory czy po prostu transparentną sieć? kratę? – ujawnia świat poza nią. Zazwyczaj przy tym to, co w głębi, jest nieuładzone, dynamiczne, rozwibrowane kolorami i organiczne, zaś warstwa przesłaniająca charakteryzuje się geometryczną regularnością czy nawet rygorem znamionującym bezosobowy wykres, sferę działań techniczno-cywilizacyjnych, coś co arbitralnie odgradza, jak parkan, krata czy żaluzja.

Hanna Zawa ukończyła studia w 1980 r. w Stanach Zjednoczonych. Już w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych powstały jej oryginalne grafiki-collages i seria obiektów wykonanych techniką własną. Te ostatnie składały się z jednobarwnych płaszczyzn i kontrastujących z nimi kolorem, nieregularnych dużych form, podobnie płaskich i pokrytych jednolitą barwą jak ich tło, oraz ze skręconych spiralnie, rytmicznie i gęsto napiętych kabli w dwóch różnych najczęściej kolorach. Tworzyły one na wpół przezroczystą siatkę, przesłaniającą i jednocześnie ujawniającą kompozycję malarską w głębi.

Hanna Zawa-Cywińska - Decodalizer, 1983
Hanna Zawa-Cywińska – Decodalizer, 1983

Z kolei grafiki z tego czasu, tytułowane jako „Fragmenty miasta”, tworzone były z pomocą komputera. Rysunek komputerowy był w nich użyty w formie drobnych wytłoczeń tworzących struktury, w których odczytać się dawały sylwety jakby-budowli, powtarzające się w różnych zestawieniach w szeregu grafik. Jednocześnie w tych samych pracach występowały rozległe plamy intensywnego koloru. Były to barwne kawałki papieru nieregularnych kształtów, wydarte, a zatem postrzępione, tworzące niewyraźną linię obrysu i wprasowane w biały papier odbitki graficznej. Na tak spreparowaną planszę dopiero nanoszone były wytłoczenia wspomnianego rysunku komputerowego. Już w 1987 r., pisząc o tych grafikach Zawy, dostrzegałam, że w odróżnieniu od zautomatyzowanego działania owych powtarzalnych, zrytmizowanych wytłoczeń nieregularne formy jaskrawych plam oranżu, fioletu czy czerwieni i niewyraźny kontur, stworzony przez włoskowatą strukturę przedartego papieru, mają tę niepowtarzalność, która właściwa jest naturze, a całkowicie obca narzędziom mechanicznym.

Artystka utrzymuje, że wiele w jej twórczości dokonuje się spontanicznie, jakby za sprawą przypadków. Jaką jednak rolę można dziś w losach twórczości artystów przypisać przypadkowi? Czy nie jest to tylko sprawa nagłego odnalezienia czegoś, co od dawna poszukiwane?

W 1987 r., na Plenerze dla Artystów Posługujących się Językiem Geometrii w Okunince, Zawa-Cywińska odkryła jako nowe w jej malarstwie tworzywo — piasek znad jeziora. Zmieszany z farbą jął on tworzyć w jej obrazach, warstwą przekrywającą to, co namalowane gładko, pod spodem. Niewielkimi prostokątnymi wycięciami w tej ciemnej i jednolitej wierzchniej warstwie ujawniały się fragmenty ukrytej pod nią barwnej wibracji. Był to początek długiej serii obrazów, o których mówiła artystka, że chciałaby, aby je odczytywać nie tylko jako rozsadzanie przez czynnik żywiołu statycznej i uporządkowanej konstrukcji, ale też jako odbicie dalekowschodniego wyobrażenia o zwodnej mai, łudzącej nasze zmysły i świadomość, spowijającej szczelną zasłoną istotę prawdy.

Niebawem podjęła artystka eksperymenty w krótkiej serii obrazów, stosując specjalne tworzywo — expanser, które pod wpływem ciepła i w zależności od czasu nagrzewania wybrzusza się w wypukłości grudek i pęcherzy. Zgodnie ze stosowaną przez nią zasadą substancja ta stanowiła w obrazach omawianego cyklu warstwę spodnią, na którą nałożony był geometryczny pancerz. On to, konstruujący ład, przez wulkaniczne właściwości expansera, ulegał destrukcji.

Wybrane obrazy z cyklu „I-Ching”: 

Unikalny charakter ma najnowsza seria graficznych prac Zawy, powstała tym razem istotnie z inspiracji przypadkiem. Pewnego razu, kiedy w poszukiwaniu stosownych papierów do zamierzanych collages trafiła artystka do sklepu ze starymi książkami, gazetami i innymi drukami, odkryła tu plik próbnych odbitek – odpadów litografii Kandinskiego. Przyszedł jej wtedy pomysł połączenia ich – wedle stosowanej przez nią zasady – z linorytami jej autorstwa. Rozpoczętemu w ten sposób, w 1988 r., nowemu cyklowi nadała Zawa żartobliwy tytuł „Flirt z Kandinskim”. I znów spoza matowej czerni lub rytmicznej jednolitej struktury linorytowych duktów ujawniają się – paskami, geometrycznie wyciętymi prześwitami różnych kształtów – fragmenty barwnych kompozycji litograficznych autora „Pierwszej akwareli abstrakcyjnej”.

Równolegle, obok tej nowej serii graficznej, od 1990 r. Zawa-Cywińska maluje też nowe obrazy. Miejsce rozległych, skąpymi wycięciami otwierających się przesłon zajęły regularne gęste struktury kratownic, przez które widoczna jest migotliwa, pulsująca życiem druga warstwa wibrująca pod spodem.

W ostatnich swych cyklach – graficznym i malarskim – osiągnęła Zawa dojrzały wyraz swej długo rozwijanej idei. Osiągnęła oryginalność wypowiedzi. Jednak nowe prace Zawy zwracają uwagę przede wszystkim urodą.

W kontekście tych realizacji, ale też całej twórczości artystki trzeba zadać sobie pytanie: Skąd bierze się w jej pracach owo wciąż powtarzające się zderzenie czynnika niepokoju, ruchu, żywiołowości z faktorem statyki i porządku? Czy stanowi ono bezpośrednią projekcję w sztukę cech charakteryzujących osobowość artystki? Czy też dostrzega autorka tę dwoistość jako zjawisko powszechne i traktuje ją jako zasadę bytu obecną we wszelkich jego przejawach? Jeśli tak, to twórczość Zawy byłaby jeszcze jedną formą jej manifestowania się. Wolno przyjąć, że w ostatecznym rozrachunku mamy do czynienia z tym samym, tylko że na dwóch różnych piętrach świadomości.

Bożena Kowalska, Sierpień 1991


Wybrane prace z cyklu „JAZZ”: 

„Flirt z Kandinskim” – nowe kolaże Hanny Zawy

Do artystycznego samookreślenia się twórcy potrzebne są punkty odniesienia. W czasach, kiedy granice między tym, co jest sztuką, a co nią nie jest, są często zacierane, to artystyczne dookreślenie staje się niezbędne do zaistnienia twórcy i jego dzieła. Dzisiejszość uwolniona od pojmowania prostoliniowego rozwoju sztuki coraz śmielej i spokojniej odwołuje się do tradycji, i co być może wydaje się paradoksalne – z coraz ciekawszymi efektami.

Konstruktywizm – jedno z kluczowych ogniw tej tradycji – od kilkudziesięciu lat inspirował lub wywoływał protesty. W stosunku do niego określali się artyści na całym świecie. Zainteresowany w latach 80-tych rosyjską sztuką Zachód odkrył na nowo oczywiście także rosyjski konstruktywizm i dokonał tego w niespotykanym dotąd wymiarze. Nawiązywanie do twórczości Rosjan: Malewicza, El Lissitzkiego czy Kandinskiego oraz swoiste rozwinięcie ich koncepcji stało się zabiegiem powszechnie uprawianym i uznanym. Nowy konstruktywizm znalazł wielu wyznawców w zmęczonej minimalizmem i konceptualizmem, a jednocześnie nie starającej się całkowicie oderwać od tych kierunków, sztuce amerykańskiej.

Hanna Zawa należy do ciekawszych artystów nowojorskich prowadzących ów dialog z konstruktywizmem rosyjskim. Będąc artystką czynnie uczestniczącą w przemianach, jakie zachodzą w sztuce amerykańskiej, a więc również żywo reagującą na obecność kierunku zwanego „strategią przywłaszczania obrazów”, Zawa potrafiła konsekwentnie „przywłaszczyć” sobie Kandinskiego. Doskonale potwierdziła to jej najnowsza amerykańska wystawa trwająca do 5 kwietnia w Nowym Jorku w renomowanej Andre Zarre Gallery. Kilkanaście prac z tego samego cyklu Magda Potorska pokaże swojej publiczności od 12 maja w Studio-Galerie Haus am Quall w Gruinten. Sprowadzenie tej wystawy z Nowego Jorku jest kolejnym sukcesem młodej i ambitnej galerzystki.

Flirt z Kandinskim” – taki tytuł nosi wystawa, to kolaże, w których na większości czarno-białe linoryty i serigrafie Zawy położone zostały kolorowe fragmenty reprodukcji prac Kandinskiego. Zawę pociąga zgeometryzowanie, ale absolutna czystość – jak mówi – obca jest jej naturze. Jeżeli bliżej przyjrzeć się trójkątom, trapezom i innym figurom geometrycznym stanowiącym główne elementy linorytów i serigrafii, nietrudno zauważyć, że zbudowane są one z mniejszych części o zachowanej geometryczności i postrzępionych krawędziach. Nałożone są zaś na nie precyzyjne, nasycone żywym kolorem fragmenty geometrycznych kształtów namalowanych przez Kandinskiego. Całość wygląda tak, jakby artystka chciała przeciwstawić doskonałości rosyjskiego malarza swoją „niedoskonałość”. Zderzenie jest jednak harmonijne, ma cieszącą oko lekkość i pogodę. Estetycznie wyrafinowane abstrakcyjne kompozycje kojarzą się z tajemniczymi krajobrazami trochę ze świata baśni, a trochę z science fiction.

Po okresie eksperymentowania z różnymi tworzywami i technologiami, w najnowszych pracach artystka skupiła się na aspekcie uczuciowym wynikającym bardziej z treści niż z techniki wykonania. I tu osiągnęła pełne mistrzostwo. W efekcie powstały oryginalne dzieła pełne pogody i radości życia, przyjazne, wychodzące na spotkanie widza. Sprawność techniczna Zawy jest w nich jak zwykle wirtuozerska. (Na ten walor jej twórczości zwracają uwagę liczni recenzenci, wśród nich John Caldwell z „New York Timesa”). Kolaże posiadają jeszcze jeden walor nie do przecenienia w dzisiejszych czasach – są niezwykle atrakcyjne wizualnie.

Ekspozycja w galerii Magdy Potorskiej jest drugim pojawieniem się Zawy w Niemczech. Poprzednie, na Uniwersytecie w Bielefeld, na której pokazano jej grafiki komputerowe, było dużym sukcesem artystycznym i komercyjnym. Przy tej okazji napisano: „In ihren Computer-Grafiken wird das Rationale, Schematisierte, Standardisierte, ewig Wiederholbare, Abrufbare der vom Computer hergestellten, ins Papier eingedrückten technischen Muster oder Raster aufgehoben durch die eigene Kreativität der Künstlerin, die sich dem Rationalen durch das Humane widersetzt”.

Marek Bartelik

Zostaw komentarz

Przewijanie do góry